OD SERCAROZWÓJ OSOBISTY

Powroty są fajne!

Jesteśmy razem. Każdy dzień i noc spędzamy wspólnie, wszystkie wolne weekendy, popołudnia, święta. Nie wyobrażamy się rozstać na chwilę (nie liczę oczywiście rozstania, gdy idzie się do pracy – bo to oczywistość), lubimy ze sobą przebywać, rozumiemy się bez słów. Wystarczy, że o czymś pomyślę, mój mąż zaraz to robi i odwrotnie. Śmiejemy się, że jesteśmy połączeni. Brak kłótni, pełne zrozumienie. Po prostu sielanka, a zapach miłości unosi się w powietrzu! Nagle… dowiaduje się, że mój mąż ma wypłynąć na prawie trzy miesiące. Oboje staramy się o tej rozłące nie myśleć, chcemy nacieszyć się sobą… na zapas? Tak, wiem, że się nie da! Dni lecą jak szalone, coraz bliżej TEGO DNIA. W rozmowach pada wiele pytań, w końcu to nasza pierwsza tak długa rozłąka od kiedy jesteśmy razem. DAMY RADĘ – powtarzamy ciągle. Pełno obaw, a jeszcze więcej pytań o to jak będzie, gdy On wróci do domu. Czy będzie tak jak było przed wypłynięciem, czy coś się zmieni, a może… wszystko się popsuje? Nie potrafimy odpowiadać na żadne z zadawanych wspólnie pytań, musimy czekać na dzień, w którym mąż znowu będzie w domu. Wtedy wszystko się okaże.

W końcu nadszedł TEN DZIEŃ, w sumie ten poranek… Rozstania bywają trudne, bolesne. Szczególnie wtedy, gdy jesteś z kimś bardzo blisko i gdy dobrze Wam ze sobą, Ostatnie przed wypłynięciem przytulenie, pocałunek i łzy. Ostatnie spojrzenie i zapewnienie, że będziemy mieli kontakt tak częsty jak tylko będzie możliwe. Ostatnie “kocham Cię”, “Uważaj na siebie” przed wypłynięciem, prosto w oczy… Uśmiech przez łzy i pokazanie, że damy rade na odległość. Pokazanie, że ta rozłąka nic nie zmieni, lecz jeszcze bardziej zbliży nas do siebie. Ale czy tak będzie?
Pisząc to wciąż wspominam ten dzień i tak samo mi smutno, mimo, że mąż jest w pracy tu na miejscu.

Zostałam sama… Sama w 50m2, z dala od rodziny, z pracą magisterską do napisania. Początki nie były takie trudne. Póki mąż miał zasięg pisaliśmy, bądź rozmawialiśmy. Trudności zaczęły się po kilku dniach. Przez 5 dni bez kontaktu, wieczne zamartwianie się, obawa o ukochaną osobę, chwilowy smutek i łzy, a zaraz po tym telefon od Niego. Łzy szczęścia! Dni mijały bardzo szybko. Zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że mamy kontakt przez 2-3 dni, a następnie tyle samo dni bez kontaktu. Mimo ciągłych myśli miałam co robić. Pisanie pracy, nauka na obronę. A w sierpniu towarzystwo mojej kochanej Majusi. Więc o siedzeniu w domu nie było mowy! 4-5 razy dziennie wychodziłyśmy na spacery, więc dzięki temu nie nudziłam się wcale.
Pogoda nie dopisywała. Częściej było pochmurno niż słonecznie. Dni leciały… leciały… leciały…

Aż nagle nadszedł długo wyczekiwany dzień – 16 września. Dzień powrotu!
Wstałam o  6 rano, wypoczęta, zrelaksowana – bez stresu. Pojechałam z tatą po tort, który specjalnie zamówiłam na tę okazję. Zaczęłam szykować się – wszystko bez stresu, aż sama byłam pełna podziwu dla siebie. Ale… czym bliżej TEJ godziny, tym stres zaczął być odczuwalny.
Najgorsze było wyczekiwanie na chwilę, gdy mąż zejdzie z okrętu i będę mogła go w końcu przytulić.
TA CHWILA była cudowna, łzy w jego oczach, uśmiech, na który od dawna wyczekiwałam. Przytulenie – tak mocne, prawie tak mocne jak nasza miłość.. Jesteśmy w końcu razem! Już nigdzie nie wypływa (przynajmniej do lutego), nie musimy rozstawać się.

Powroty są fajne! Związek odżywa, a przede wszystkim my dojrzewamy. W naszym związku/małżeństwie zmieniło się prawie wszystko. Jesteśmy bliżej siebie, bardziej rozumiemy siebie, swoje potrzeby, a nawet nasze uczucie jest silniejsze. Kłótnie? Jakie kłótnie?! Nie ma ich w ogóle.. Wiemy co to rozłąka i nie chcemy tracić czasu na głupstwa! Staramy się każdą chwilę spędzać razem. Dzięki tej rozłące przekonaliśmy się kolejny raz, że razem damy rade ze wszystkim i nic nam nie jest straszne! Nasza miłość przetrwa wszystko!

Czasami warto rozstać się na chwilę, po to, by docenić to co się ma! Rozłąki uczą nas, że nic nie trwa wiecznie, ale również dzięki nim dojrzewamy i inaczej patrzymy nie tylko na wspólne życie, ale i także na otaczający nas świat!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *