Coraz częściej zastanawiam się dlaczego ludzie swoim problemom nadają jakąś skalę. Oceniają innych pod względem wieku, nie zwracając uwagi na to co przeżyli. Wiele razy słyszałam jak starsze osoby mówiły do tych młodszych “A jakie Ty dziecko możesz mieć problemy?”albo “Jesteś młoda, co Ty możesz wiedzieć o życiu?” Ale czy osoby, które zadają takie pytania wiedzą co się dzieje w głowach tych młodych? Czy znają je tak dobrze, że mają wiedzę potrzebną do tego, by tak mówić? Bardzo, bardzo denerwuje mnie takie zachowanie i ocenianie innych przez pryzmat, no właśnie – czego? Tylko wieku? Czy może wygląd też ma jakieś znaczenie? Dobra widzę młodą kobietę, zadbaną w markowych ciuchach i co? Od razu mam stwierdzić, że jest ona szczęśliwa, zdrowa i spełniona? Nie! To co mamy na sobie to jedno, najważniejsze jest to co znajdziemy w środku, w nas samych. Bardzo często w różnych rozmowach słyszę, że dana osoba wśród ludzi uchodzi za najśmieszniejszą, pełną energii i odwagi. To wszystko zmienia się, gdy zostaje sama w swoich czterech ścianach. Wtedy ściąga z siebie maskę i pokazuje to co skrywa gdzieś głęboko w sobie.
Zastanówmy się nad swoim zachowaniem, bo być może sami tak postępujemy. Być może to my jesteśmy tymi co oceniają innych. Być może to my zazdrościmy innym życia nie wiedząc jakie ono jest naprawdę. A co najważniejsze nie zdajemy sobie sprawy, że na każdym etapie życia mamy jakieś problemy – większe, mniejsze, ale mamy. Doskonale wiem, że teraz gdy wspominasz lata młodości to śmiejesz się, że wtedy problemem dla Ciebie była jakaś niespełniona miłość. Przypominasz sobie jak płakałaś tygodniami za chłopakiem, który Cię zostawił dla Twojej najlepszej koleżanki. Teraz wydaje się to żałosne, śmieszne, czy jakie tam uważasz. Ale czy pamiętasz dokładne Twoje zachowanie w tamtym okresie? Czy potrafisz przypomnieć sobie ból, który Ci wtedy towarzyszył? Wróć wspomnieniami również do innych problemów z tamtego okresu życia. Przypominaj sobie wszystko krok po kroku. Czy coś zauważyłaś? Jeżeli nie, to Ci powiem…
Na każdym etapie naszego życia, już od wcześniejszych lat mamy jakieś problemy. Zaczynają się od tych najmniejszych, w sumie nie istotnych. Możesz zaobserwować je u swoich małych dzieci w momencie, gdy w sklepie nie chcesz kupić im lizaka czy cukierka. Każdy bagatelizuje takie zachowanie dzieci. Twoje NIE to nie i koniec. Ty żyjesz dalej i robisz to co masz zrobić, ale Twoje dziecko całą sytuację widzi inaczej. Mimo, że jest jeszcze małe i tak naprawdę nie ma pojęcia czym są problemy to dla niego ta sytuacja jest trudna. Jest zły, zawiedziony, płacze, histeryzuje i… sama wiesz co dalej. Dla niego brak tego lizaka jest problemem dość dużym, bo nie otrzymał tego na czym mu zależało.
Gdy to dziecko dorasta i zaczyna chodzić do szkoły zaczyna mieć kolejne problemy, które nadal dla Ciebie są błahe. Być może ktoś dokucza jemu. Zazwyczaj chłopaki denerwują swoje koleżanki z klasy, ciągną za warkocze czy rzucają papierkami w dziewczyny podczas lekcji. A jaka jest Twoja reakcja? Wiele razy słyszałam, że rodzice mówili swoim dzieciom coś w stylu ‘kto się czubi ten się lubi’. Serio?! Uważasz, że dokuczanie to wyraz sympatii? No jak chcesz, jeżeli takie jest Twoje zdanie, to ja się nie będę wtrącała i negowała tego, bo nie o to tu chodzi. Tylko czy Ty kiedykolwiek pogadałaś o uczuciach z dzieckiem? Dla Ciebie cała sytuacja może być śmieszna. Jesteś osobą dorosłą i inaczej patrzysz na świat i takie niby problemy. Ale to dziecko jest jeszcze małe, nie rozumie tak wiele jak Ty. Nie jest świadome tego, że za kilka lat może doświadczać większych niepowodzeń niż ciągnięcie za warkocze.
Twoje dziecko nadal rośnie, nadal dorośleje. Staje się nastolatkiem – nie ważne, czy zbuntowanym czy nie. Ważne, że wchodzi w dorosłość małymi kroczkami. Zaczyna interesować się płcią przeciwną, jego wygląd również się zmienia – trądzik, okres i te inne sprawy. Twój nastolatek jest dojrzalszy psychicznie i zaczyna przeżywać wszystko jeszcze bardziej niż dotychczas. Być może gdzieś na horyzoncie pojawia się jakieś uczucie. Zaczyna powoli wchodzić w ten nasz dorosły świat, poznaje czym jest pierwszy pocałunek, dotyk, wyznanie miłości. I nagle… nie wiadomo dlaczego poznaje smak porażki, rozstania. Zaczyna zamykać się w sobie, oddala się od Ciebie. Nie spędza wolnych chwil gdzieś w salonie, nawet przestał spożywać pokarmy. Co Ty w takiej chwili myślisz? Pewnie to co większość dorosłych – ‘nie ta to inna’, albo ‘tego kwiatu jest pół światu’, albo jeszcze inaczej ‘jesteś jeszcze młody, poznasz nie jedną dziewczynę w swoim życiu’. Bywa tak, że rodzice mówią ‘nauka najważniejsza, na dziewczyny przyjdzie czas’. Wiem, że jesteś dorosła i być może z własnego doświadczenia wiesz, że to wszystko jest prawdą, ale czy musisz mówić to dziecku? Czy Ty dobrze czułaś się, gdy takie słowa słyszałaś od swoich bliskich? Wydaje mi się, że byłaś jeszcze bardziej zła, zbulwersowana, zraniona. Nastolatek w tak ważnym dla niego okresie potrzebuje wsparcia, pomocy, zrozumienia. Nie ważne ile Twoje dziecko ma lat musisz zacząć traktować go jak osobę dorosłą. Pamiętaj, że on ma takie same uczucia jak Ty! Skoro możesz sobie wyobrazić jak to jest, gdy Twój partner Cię zostawia (albo być może przeżyłaś już coś takiego) i wiesz jak się czułaś w tamtej chwili to wiesz również jak czuje się Twoje dziecko. Pamiętaj, że Twoje podejście teraz, gdy ma się naście lat jest tym najważniejszym. Jeżeli pokażesz, że jesteś nie tylko matką, ale także i przyjaciółką zaowocuje to na przyszłość. Dobry kontakt w młodości oznacza, że będziesz miała taki sam kontakt na starość. Pomyśl teraz o sobie, czy mówisz o wszystkim swoim rodzicom, czy oni są dla Ciebie przyjaciółmi? Czy może mówisz tylko o niektórych rzeczach, bo część spraw osobistych, małżeńskich, rodzicielskich zostawiasz dla siebie? Zastanów się jakie były relacje Twoich rodziców z Tobą – nie odwrotnie. Będąc nastolatkiem oczekuje on, że to własnie rodzice wyciągną pomocną dłoń do niego, pokażą mu, że są takimi osobami, które nie wyśmieją tylko wprowadzą w świat dorosłych. Normalne jest to, że nastolatek nigdy nie przyjdzie pierwszy prosić o pomoc.
Mając dwadzieścia lat, być może trzydzieści masz już inne problemy. Jesteś osobą dorosłą, odpowiadasz już nie tylko za siebie ale także za rodzinę, którą stworzyłaś. Martwisz się o każdy dzień, chcesz aby jutro było lepsze od dnia dzisiejszego. Być może mąż Cię zostawił, być może jesteś w szczęśliwym związku ale nie możesz powiększyć rodziny z jakiś powodów, być może straciłaś pracę, albo ktoś z bliskich jest chory. Problemów masz mnóstwo, tych mniejszych osobistych – wiesz suche włosy, rozstępy, czy krzywe nogi, ale także większych, o których pisałam przed chwilą. Jak reagują na to osoby jeszcze starsze? Najczęściej te w podeszłym wieku mówią, że skoro oni przeżyli czasy wojny to i z takimi problemami człowiek sobie poradzi. Cóż mam powiedzieć… Chyba tylko to, że każdy z nas ma uczucia i tak jak inaczej odczuwasz ból fizyczny, tak samo inaczej będziesz odczuwać ból psychiczny. I w tym momencie można zauważyć jak ważny jest kontakt z dzieckiem od najmłodszych lat. Jeżeli już na początku pokażesz, że dziecko może na Ciebie liczyć i utwierdzisz je wtedy, gdy przeżyje swój pierwszy, drugi czy trzeci zawód miłosny. Będziesz miała świadomość, że w wieku dwudziestu czy trzydziestu lat przyjdzie do Ciebie z problemem. Przypomnij sobie rozmowy z koleżankami, ile razy one mówiły Ci, że o problemach np. w małżeństwie ich rodzice dowiedzieli się po bardzo długim czasie i to przez przypadek. Ile razy słyszałaś, że rodzice naciskali na wnuki, a owa para udawała, że nie jest to pora na dzieci, a tak naprawdę walczyli o dziecko. Ile razy udawałaś, że idziesz do pracy a tak naprawdę szukałaś jej całymi dniami, bo bałaś się przyznać, że ją straciłaś. Bałaś się porażki, złego słowa, albo zwyczajnie – nie byłaś na tyle blisko z rodzicami, by mieć chęć aby zwierzyć się z osobistych problemów. Nie bądź taka, bądź lepszą wersją swoich rodziców o ile tacy byli. I nigdy ale to nigdy nie powiedz swojemu dziecku ‘a jakie Ty możesz mieć problemy?’.
Zastanów się ile razy pomyślałaś ‘chciałabym mieć takie problemy jak Ty’ – serio? Chcesz na przykład mieć depresję, chcesz być ciężko chora? Czy faktycznie chciałabyś być na czyimś miejscu? Przecież nie znasz danej osoby, nie wiesz jakie NAPRAWDĘ ma problemy i co przeżywa. Ale kto nam na to pozwolił, kto pozwolił abyśmy oceniali innych względem ich problemów? Czy kiedykolwiek powiedziałaś o jakimś problemie i zamiast pocieszenia czy zwykłego dobrego słowa usłyszałaś zdanie ‘nie wiem czym się przejmujesz, przecież to nic takiego’. I co było dalej? Zapewne doszłaś do wniosku, że lepiej nikomu nic nie mówić, bo to nie ma sensu. Nie dziwię się, bo sama bym tak zrobiła.
Niestety przez takie zachowania większości z nas ludzie zamykają się w sobie. Coraz więcej osób popełnia samobójstwa, ponieważ nie mają z kim porozmawiać o tym co ich trapi. Silni na pozór ludzie przez swoje problemy stają się coraz słabsi aż stają się wrakami własnej osoby. A pamiętaj, że telefon zaufania to nie to samo co możliwość porozmawiania z kimś bliskim. Czasami wystarczy sama obecność, by zrobiło się lepiej na sercu.
Pamiętaj, że nie ma lepszych, gorszych, większych czy mniejszych problemów. Problem to problem i tyle! Najważniejsze, aby każdy z tych problemów rozwiązywać już na samym początku. Nie można czekać, aż on będzie się nawarstwiał. To tak samo jak z kubłem na śmieci – lepiej wynieść gdy jest zapełniony w połowie niż czekać aż zapełni się cały i w połowie drogi do śmietnika pęknie worek. Tak samo jest z nami. Jesteśmy w stanie wytrzymać wszystko, ale w pewnym momencie następuje moment, w którym nie wytrzymujemy i wybuchamy. Nie radzimy sobie, nie mamy wsparcia ani możliwości przerobienia i rozwiązania tego co nas trapi. Stąd bierze się wiele chorób, załamania nerwowe, odizolowanie, problemy psychiczne. I wszystko przez co? Przez złą komunikację od samego początku. Tak jak z kwiatkiem, jeżeli pielęgnujesz go od nasionka, podlewasz, dajesz nawóz a nawet mówisz do niego – wyrośnie z niego piękny kwiat, który będzie cieszył oko przez długi czas. Jeżeli tylko zasadzisz i w sumie to wszystko – jest szansa, że nic z tego nie będzie.